środa, 5 grudnia 2007

POGOTOWIE: "TO PRZEZ PANA, DOKTORZE"

POGOTOWIE – dziwny konglomerat ludzi, złączonych jedną ideą. Ratować życie i zdrowie potrzebujących ! Nie, cokolwiek słyszeliście na temat Pogotowia Ratunkowego… to zawsze będzie tylko połowa prawdy.
Dzisiaj opowiem coś odmiennego. Ocenę, czy to będzie wesołe, czy smutne, … pozostawiam Państwu. Niemniej jednak było to zdarzenie tak prawdziwe, jak grupa osób, która była tego świadkiem.

„ TO PRZEZ PANA, DOKTORZE !”

Na dźwięk telefonu w dyspozytorni nikt już nerwowo nie reagował. Jednak podniesiony głos Dyspozytorki zelektryzował wszystkich !
- Kobieta nie żyje ?! Męcka Wola ? Jaki numer ?...-
Kierowca już pędził do karetki, Sanitariusz z ogromną torbą w ręce z trudnością wyhamował przed Dyspozytorką. Ta jedną dłonią podawała mu kartę a palcem drugiej rozpaczliwie naciskała dzwonek dyżurki lekarskiej…
- Pędzę ! Lecę ! – głos Lekarza uspokoił Dyspozytorkę. – Co tam mamy ? – zwrócił się do Sanitariusza, biegnąc obok niego…
- Czort… znajet ! Kobieta… nie żyje… ! – Sanitariusz miał swoje lata i, jak sam twierdził, „krótki oddech”.
- Szykuj Ambu… - Ta uwaga Lekarza była właściwie zbędna. Każdy na pamięć znał swoją rolę.
Ledwie wsiedli do karetki (wysłużonego Fiata 125 Combi), kiedy Kierowca ruszył „z kopyta”. Przeraźliwy sygnał alarmu wstrzymał ruch uliczny. Wyprysnęli na drogę…
… Kobieta, lat ok. pięćdziesięciu, leżała wzdłuż tapczanu na podłodze bez objawów życia. Lekarz natychmiast stwierdził brak akcji serca i oddechu. Przystąpił z Sanitariuszem do reanimacji, wykonując zewnętrzny masaż serca. Stary jeszcze ciężko sapał, ale aparat Ambu był ściskany regularnie. Pięć… dziesięć minut… Lekarz zaczął sumować: wezwanie – pięć minut, jazda karetką – piętnaście minut (Cholera, długo !), tutaj reanimacja… Ramiona regularnie uciskały klatkę piersiową leżącej… Słuchawka ! Nic ! Brak akcji ! Tutaj reanimacja – będzie jakieś piętnaście minut ! Pół godziny ! Tracę ją !!!
- Szykuj Adrenalinę z długą igłą ! Wchodzę do komory serca !... - wysapał, nie przerywając masażu.
- Jest ! – Sanitariusz grzbietem dłoni, w której trzymał strzykawkę, szturchnął Lekarza w bark. Ten, nie patrząc, ujął prawą dłonią lek a lewą już odliczał przestrzeń międzyżebrową po lewej stronie mostka.
- Już ! Lecimy dalej z reanimacją ! – W drzwiach ilość głów wzrastała. Nie tylko rodzina, ale także sąsiedzi przybiegli zobaczyć co się stało…
- Jest akcja serca ! – krzyknął Lekarz uradowany. Pacjentka gwałtownie nabrała powietrza ! Po chwili otworzyła oczy, które początkowo bezwiednie krążyły po pokoju. Wkrótce uniosła rękę i chwyciła Lekarza za kołnierz fartucha. Z zastanawiającą siłą uniosła się na łokciu i…
- PO COŚ MNIE RATOWAŁ ! NIE CHCIAŁAM WRACAĆ ! MNIE TAM BYŁO DOBRZE !!! NIC MNIE NIE BOLAŁO ! TO PRZEZ PANA, DOKTORZE, MUSIAŁAM WRÓCIĆ ! JA NIE CHCĘ WRACAĆ ! NIE CHCĘ WRACAĆ !... –
Ilość osób w drzwiach zdecydowanie zmalała a pozostałe miały twarze białe jak papier.
Lekarz dziwnie spokojnie zwrócił się Kierowcy i Sanitariusza:
- Panowie, nosze ! Zabieramy Panią do szpitala ! -

Brak komentarzy: